Upalny, bezwietrzny dzień, na niebie żadnej chmurki. To idealny dzień, aby w niebo poleciały tony sztucznych ogni.
Mamy to szczęście, że mieszkamy niedaleko přehrady, gdzie odbył się wczorajszy pokaz w ramach Ignis Brunensis. Odpada nam więc problem dojazdu i ewentualnego parkowania auta. Z domu wychodzimy wcześniej aby dzieciaki mogły spokojnie nacieszyć się atrakcjami wesołego miasteczka, a my znaleźć odpowiednie miejsce na oglądanie fajerwerków. Oczywiście – ludzi jest już sporo. Pozamykane drogi dojazdowe, duża ilość policji czuwającej nad bezpieczeństwem i porządkiem imprezy. Na szczęście wokół zalewu jest sporo miejsca, wszyscy się pomieszczą.
Powoli zaczyna się ściemniać. Ciągle jeszcze na wodzie widać łodzie żeglugi turystycznej, które manewrują dokoła platformy na której umieszczone są fajerwerki. W końcu nadchodzi oczekiwana godzina 22.30. Jeszcze tylko hymn Republiki Czeskiej, odliczanie (śmiesznym angielskim) i przy dźwiękach muzyki z filmu Pearl Harbor zaczyna się dech zapierający pokaz. Niestety, próby robienia zdjęć całkowicie psują mi radość tego, co się dzieje nad wodą. A dzieje się sporo, jestem tego pewna :):) Pół godziny mija w oka mgnieniu. Wszyscy dookoła chwalą pokaz Czechów (bo to oni dziś przygotowali pokaz), że nie było nudno i monotonnie. Nie pozostaje więc nic innego, jak wtopić się w ludzki tłum, który niespiesznie podąża w stronę tramwaju i parkingu. Po około pół godzinie opuszczamy nabrzeże. I razem z kolejnym tłumem wracamy do domu.